Kat Richardson- Greywalker

CharakternikSkrzyżowanie fantastyki z powieścią kryminalną to pomysł nie pierwszej młodości, jednak nadal uzyskanie efektu przyciągania czytelnika do utworu pozostaje bardzo trudne. Na szczęście Greywalker autorstwa Kat Richardson przykuwa uwagę aż do ostatniej strony.

Harper Blaine jest młodą kobietą pracującą jako prywatny detektyw i…umiera. Dwuminutowa śmierć kliniczna na zawsze zmienia jej życie, bo ta do tej pory twardo stojąca na ziemi realistka zaczyna widzieć rzeczy, jakich żaden normalny człowiek nie dostrzega. Szara mgła spowijająca Seattle ją przeraża i zarazem przyciąga w magnetyczny sposób. Szukając pomocy, natyka się Marę i Bena Danzingerów, wiedźmę i teologa, zwolennika różnych teorii na temat natury magii. Od tego momentu w życiu Harper pojawiają się nekromanci i wampirze koterie, zaginieni chłopcy i demoniczne artefakty. A ona musi się z tym wszystkim pogodzić i rozwiązać sprawy, w które żaden inny detektyw nawet nie uwierzy…

To jedna z przyjemniejszych książek tego typu, jakie czytałam ostatnimi czasy. Fabuła jest wciągająca i co najważniejsze bardzo dobrze przemyślana. Czytelnikowi ciężko jest przewidzieć, co się stanie na następnej stronie, bo zdaje się, że autorka ma milion pomysłów, jak zaskoczyć swoich bohaterów i jeszcze bardziej zaplątać akcję.
Także same postacie są oryginalne, jednak rzuca się w oczy podobieństwo Harper do Vicki Nelson z cyklu Tanyi Huff (z resztą ta ostatnia i Charlaine Harris bardzo dobrze wypowiedziały się o Greywalkerze). Blaine to silna, samodzielna kobieta, która posiada niesamowitą zdolność do dopasowywania się do sytuacji. Także gromada jej pomocników: Quinton, dziwny informatyk i spec od alarmów przeciwwłamaniowych oraz Danzingerowie to przeurocza zbieranina ludzi, których uznalibyśmy za niegroźnych świrów.
Klienci Harper to zupełnie inna historia. Nekromanta, zgodnie z kanonem, jest mroczny, ma paskudne usposobienie i potrafi się skontaktować z panią detektyw nawet, kiedy nie działa jej telefon. Wampirze zgromadzenie z przerażającym Edwardem (niestety od lektury dziełka pani Meyer mam złe skojarzenia z tym imieniem) na czele to grupa bardzo niebezpiecznych istot nocy, które nie zawahają się posłużyć dziećmi dnia, aby tylko dostać to, czego naprawdę chcą.

Styl pani Richardson w tłumaczeniu Dominiki Repeczko jest płynny i dzięki temu bardzo łatwo czyta się całą książkę, która przecież wcale taka cieniutka nie jest (tylko 516 stron). Specjalnych błędów się na szczęście nie dopatrzyłam, jednak to normalne, bo Fabryka Słów rozpieszcza purystów językowych nadzwyczaj dobrymi korektorami. Także rozbudowany język powieści sprawia, że lektura jest czystą przyjemnością.

Greywalker nie jest może dziełem wybitnym, jednak w zupełności wystarcza na relaksującą lekturę w wolnej chwili. No cóż, takie książki przecież także muszą istnieć.

Autorka: Vivienne